Jak cudownie jest powiedzieć że już jest wiosna, ta na którą czeka się zaraz kiedy nasz zimowy, feriowy czas się kończy

Ale dlaczego niesamowita? Wraz z tym jak wiosna zawitała w naszej okolicy, my same zaczęłyśmy czuć ten wiosenny power, większe chęci do pracy, a właściwie współpracy. Od razu jest większa chęć na długie spacery na których można długo przebywać, słońce dotrzymuje nam towarzystwa i umila spacery, jakże urozmaicone i zorganizowane. O tym że ja mam większe chęci mogę niezaprzeczalnie stwierdzić, lecz na jakiej podstawie stwierdzam że wiosna przyniosła Doti większe chęci? I to właśnie z przyjemnością powiem.

Zauważyłam wyraźnie że poprawiło się przywoływanie, i co najważniejsze skupianie na mnie. Czasem po prostu patrzy mi w oczy, czasem po prostu merda ogonkiem kiedy do mnie podchodzi, lub kiedy wykonuje jakąś komendę, to jest jak najlepszy sygnał dla mnie, że Doti czuje chęci do współpracy, ufa mi, i daje do zrozumienia że tworzymy Zgrany Team. Aport, aport traktujemy jako najlepszą zabawę, którą także kształtowałam aby była tą najlepszą zabawą polegającą na biegnięciu po aport, i wracaniu z aportem do mnie, i tak właśnie jest. Spacer z piłką którą wzięłam pierwszy raz wczoraj był świetnym spacerem, "Gonić!" ot motto teriera, ale Dot wie że najlepsza zabawa się nie kończy kiedy przyniesiemy do pańci piłeczkę, więc aport to jest świetna zabawa!
Czasem nawet podziwiam jak te krótkie nóżki dają radę biegać za aportem w tą i z powrotem z wyraźnie dużą satysfakcją, którą odczuwam także ja. Posłuszeństwo, taka prosta sprawa, a jednak wiele osób ma z tym problemy, Doti także nie była oazą spokoju w miejscach rozpraszających. Wczoraj wybrałyśmy się na popołudniowy spacer na ulicę, taka mała odmiana ;) Chodzenie przy nodze jest czymś cudownym, idzie idealnie z luźną smyczą na tyle ile ja jej pozwalam, ale to mamy opanowane już od dłuższego czasu, większym problem natomiast są różne bodźce zewnętrzne, a dokładnie psy, idąc ulicą przechodzi się koło przeróżnych posesji, i naturalnie na większości z nich są psy. Co więc wtedy? oczywiście że Doti musi szczekać, nie może przejść obojętnie. Ale od jakiegoś czasu razem ze skupianiem uwagi polepszyło się właśnie ignorowanie psów. Pomagamy sobie smaczkiem i ładnie idziemy przy nodze, nie zwracając uwagi na rozpraszające psy, i udało się! coraz lepiej to wychodzi, równie podobne sytuacje zdarzają się w lesie, przy rowerach, ludziach i innych psach, ostatnim razem tak się złożyło że biegała po lesie grupa ludzi, za każdym spotkaniem z jednym z nich, D była łapana, ale co wtedy się działo- po prostu szał, ciągnięcie, szczekanie itd. Krótka sesja przy kilku okazjach i widziałam postępy, tak szybko? sama się dziwie, ale też padam z zachwytu i zastanawiam się co jeszcze kryje ten pies!

Jest jeszcze coś z czego jestem ogromnie dumna, otóż nasze pseudo 'dostawianie' było tylko siadaniem przy nodze, i było to siadanie około 20-30cm od mojej nogi, nie liczyłam na coś więcej, zakładałam że Dot po prostu nie zakuma, a ja nie będę w stanie tego zmienić. I to co doprowadziło mnie do takiego zachwytu i dumy to to że, przy własnie powtarzaniu tego siadania przy nodze, Doti się przykleiła!!! nigdy nie wierzyłam że w ogóle może się to stać, a jednak Doti wciąż coraz bardziej zaskakuje, widzę wyraźnie większą bliskość między nami. I jeszcze taki plusik że nasz przeskok przez plecy w końcu zmienił się także w wskok na plecy, kolejna cudowna nowina.