Nasz dzień np ten dzisiejszy, rozpoczyna się około godziny 10:00 kiedy obie otwieramy oczy i patrzymy na siebie, z radością i myślami co tu dziś porobić. Ja wywlekam się z łóżka, Doti także zeskakuje i jest radosna że ja 'już!' wstałam. Wypuszczam Doti do ogródka na siku, po powrocie czeka na nią śniadanie. Ja po zjedzeniu śniadania, ubraniu się itd, zaczynam szykować nas na spacerek, Dot już wie co się święci, wystarczy że wezmę saszetkę do ręki. Kroje parówki, ser żółty, wszystko pakuje do torebki foliowej, dorzucam jeszcze trochę suchego, pakuje do saszetki i smaczki gotowe. W przedniej przegrodzie saszetki mam zwiniętą linkę, a widząc już podekscytowanie białasa, idę do pudełka z Dotkowymi akcesoriami. Zaczynamy się ubierać, Doti siedzi koło mnie w przedpokoju i patrzy jak pańcia owija się szalikiem, i czeka cierpliwie na wyjście, jeszcze tylko saszetka na pas, smycz przypięta i wychodzimy. Jest szał, szybko, szybko trzeba dociągnąć panią do furtki, wtedy grzecznie Dot siedzi i czeka na otwarcie tego "spacerowego przejścia". Idziemy kawałek i jesteśmy w dobrze znanym nam lesie, dochodzimy głębiej i następuje, zmiana smyczy na linkę. Wtedy rozpoczyna się wąchanie, załatwienie potrzeb fizjologicznych, i w końcu nasza spacerowa praca. Nie zawsze wygląda ona tak samo, ale trzymając się dzisiejszego dnia: Zostawanie, trochę chodzenia przy nodze, równanie, skupianie uwagi i przywołanie of kors, przy czym używana teraz linka bardzo pomaga. Trochę luzu, aportowanie patyków, ćwiczenie komendy zwalniającej, zabawa, szarpanie się, czyli wszystko co miłe :). Pod koniec dzisiejszego spaceru, kiedy w lesie była błoga cisza, zero rozproszeń, natchnęła mnie myśl dotycząca naszej komendy "kółeczko" komenda ta była wykonywana w jedną stronę zazwyczaj lewą, pomyślałam że warto wprowadzić jakieś ukierunkowanie, tak więc przy tym idealnym skupieniu wprowadziłam "Left" i "Right" naprowadzaniem, szło nawet fajnie jak na pierwszy raz, ale jako pierwsza sesja, która ma na celu rozpoznawanie, była krótka.
I z entuzjazmem skierowałyśmy się w stronę domu, lekkim truchtem. Po powrocie w czasie gdy ja zdejmuję wszelkie zimowe ciuchy, Doti czeka na mnie, i razem ze mną idzie do pokoju. Po takim spacerze Dotasek myśli o spaniu i to także czyni ;) ja odpoczywam, sprawdzając blog i forum, bądź nachodzi mi wena twórcza.
Ponieważ soboty jeszcze dużo zostało a na drugi spacer było już ciemno, to poszłyśmy na nasz ogródkowy slalom, slalom pomiędzy nogami to nie to samo, więc znów wzięłam parówkę i zaczęłyśmy slalomowanie:
prędkość fajna, nie tak leniwie, lecz nawet energicznie, czasami zdarzało się jej ominąć tyczki, ale ogólnie ładnie biegała. Nie mogłam jej jakoś bardziej nakręcić, wzięłam szarpak i ku mojemu zdziwieniu, dostała mega poweru, pięknie, szybko slalomowała, i to na sam rzut szarpakiem DOTI PRACUJE NA ZABAWKI! mega sukces mega Dot!

I znów byłam w kakadu i kupiłam aport ^^

PS: Co do rysunków to nie robię ich na zamówienie, bynajmniej na tą chwilę.